Zagubiona

Tamtej nocy nie zasnęłam. Ale dzięki temu mogłam porozmawiać z rodziną (z powodu różnicy czasu często mamy z tym problem) i na spokojnie się spakować, bo miałam zmienić zakwaterowanie. Miałam dostać się do mieszkania dwóch pracujących Japończyków, znajdujących się w innej dzielnicy oddalonej o 40 minut jazdy metrem. Z racji tego, że do pracy wychodzą przed 8 rano z hotelu wyszłam już o 6 i … zamurowało mnie.

Do tej pory wychodziłam z reguły o godzinach popołudniowych i nikogo nie było, teraz wyszłam wcześnie rano a na ulicach pełno ludzi. Większość szła w stronę stacji metra (tak jak ja) ale część z mieszkańców siedziała na chodniku. Pisałam już na facebooku, że w „convienence store” można kupić wszystko, w tym ciepłą kawę/herbatę jak i posiłek. Ci ludzie siedzieli na chodniku popijając herbatę i jedząc zupę. Niektórzy z nich dodatkowo palili papierosy (w Japonii bardzo mało osób pali, bo ubezpieczyciele oferują ulgi dla niepalących). Jeden z siedzących starszych panów przywitał się nawet ze mną mówiąc „Ohayoo” co znaczy Cześć / Dzień dobry. Co ciekawe Ohayo mówi się jmniej więcej do godziny 10 rano, później można powiedzieć Konnichiwa .
 
W metrze ścisk. Można powiedzieć, że stałam się „upychaczem” bo z wielkim plecakiem i walizką wszystkich miażdzyłam. Przy przesiadkach na inną linię metra prosiłam Panów by pomogli mi z walizką i nie spotkałam się z odmową. Gdy później powiedziałam znajomemu co mówiłam śmiał się że było to nad wymiar dramatyczne. A ja po prostu mówiłam: Przepraszam, pomocy proszę, walizka, góra. Co w mojej wersji brzmiało: Sumimasen, tasukete kudasai, baggu, appu (widzicie tutaj pewne podobieństwo do angielskiego? Baggu – bag, appu – up)
 
Na docelowej stacji Toyosu byłam już o 7. Zadowolona, bo wg. Google maps ze stacji do mieszkania moich Hostów (Couchsurfing) miałam iść 15 minut. Ruszyłam.. i szłam, szłam, szłam. Po 30 minutach doszłam do wniosku, że coś jest nie tak. Zaczęłam pytać się ludzi o drogę i pomimo, że nie wiele rozumiałam wystarczyło spojrzeć na ich zdziwione twarze. A wszystko było tym bardziej utrudnione, że w Tokio nie ma nazw ulic! Naprawdę! Są tylko numery i nazwy dzielnicy . Także gdy pokazywałam kartkę z adresem oczekiwałam chociaż wskazania mi kierunku drogi. Ale nikt nic nie wiedział, w końcu ktoś powiedział że to nie ta dzielnica, że może powinnam wziąć taksówkę, że może to tam a może tam.. Dodatkowo byłam w Tokio w godzinie szczytu i na chodnikach była masa ludzi, raz nawet zatrzymał się autobus pełen Salarymanów (określenie na ludzi zatrudnionych w korporacjach, spędzających w pracy bardzo dużo czasu) i wszyscy ruszyli w moją stronę więc dosłownie znalazłam się w morzu garniturów. Gdy wyciągnęłam bardzo małą mapę z trudem znalazłam mniej więcej miejsce gdzie się znajduję i gdzie powinnam iść. Wciąż po drodze pytałam ludzi i twarze zaczęły im się rozjaśniać. Nie byli pewni co do adresu, ale w końcu znalazłam się w dobrej dzielnicy.
 
Po jakimś czasie spotykani ludzie zaczęli wskazywać mi drogę do „Polisu Boxu„. W Tokio jest bardzo dużo posterunków policji, praktycznie na każdą dzielnicę jest jeden. Jeśli nie ma posterunku z prawdziwego zdarzenia to stoi budka z policjantem w środku. W końcu znalazłam policjanta a policjant swoją dzielnice przecież musi znać. Wyciągnął ogromną mapę i dokładnie wskazując palcami wytłumaczył mi jak mam iść. I znalazłam! Biało-niebieski blok! Miałabym być najpóźniej o 8, a byłam o 10. TRZY godziny szukałam tego mieszkania. Owszem robiłam sobie przerwy, bo byłam zmęczona, bez snu a do tego było gorąco. Ale bez przesady – trzy godziny?! W międzyczasie oczywiście dałam im znać, że się spóźnię.. W Mieszkaniu nikogo nie było, ale zostawili mi otwarte drzwi, właściwie nawet uchylone! Na drzwiach naklejka Couchsurfing, a na stole w środku regulamin (Tak, to doświadczeni couchsurferzy i doszli do wniosku, że lepiej mieć jakieś zasady w domu). Mieszkanie znajdowało się na 11 piętrze a widoki zapierały dech w piersiach.. Widać było zatokę Tokijską. W mieszkaniu ucięłam godzinną drzemkę i wyszłam na spotkanie. Znów Couchsurfing! Tym razem pora na Akihabarę!
 

Dodaj komentarz